wtorek, 29 lipca 2014

Opowiadanie 41

                                                                Oczami Patrici
  Przestań- pomyślałam. Przestań płakać i nie myśl już o nim. Daj sobie z nim spokój. Skoro dowiedziałaś się, że on już i tak do ciebie nic nie czuje, to dlaczego ty masz go darzyć jeszcze jakimś uczuciem. To ma być nieodwzajemniona miłość? Nie! Nie zgadzam się. Wstałam, zrobiłam makijaż, ale wyszłam z pokoju w tym co miałam ubrane. Będąc już na dole  w holu na zegarze wybiła godzina 19.00. Z kuchni dobiegało wołanie Trudy.
-Kolacja, kolacja!
Jako pierwsza zasiadłam do stołu.
-Smacznego- powiedziała jak zawsze uśmiechnięta Trudy.
-Ehm... Dziękuję- wymamrotałam.
Zabrałam się do jedzenia. Chwilę później do stołu dosiadła się Trudy. Byłam tym zaskoczona. Nigdy z nami nie jadła. Aktualnie stół był pusty i nikogo przy nim nie było, ale to i tak było zaskakujące. Kilka minut później do salonu wszedł Victor i także zasiadł do stołu. Byli już wszyscy z wyjątkiem Niny, Fabiana, Amber, Alfiego, Jeroma, Eddiego...
- Gdzie są wszyscy do diabła?- zapytałam już lekko zdezorientowana.
-Dyrektor Sweet zabrał wszystkich do restauracji. Myślałam, że  tym wiesz.- odpowiedziała Trudy
-Nie, nic nie wiem. Do restauracji?
-Tak, na kolację pożegnalną- powiedziała Trudy
-Pożegnalną?
-Tak, pożegnalną. Dlaczego ty tam nie jesteś?- zapytał Victor
-Eee... zwolniłam się z ostatniej lekcji, bo, bo bolała mnie głowa- wymyśliłam
-Ahaa, a już wszystko dobrze?-zapytała zatroskana Trudy.
-Tak, tak. Już dobrze.- odpowiedziałam
-No to wszystko wyjaśnia, ale nikt nie zadzwonił spytać gdzie jesteś.
-Najwyraźniej o mnie zapomnieli...-zamyśliłam się- Ale to nieważne. Trudy mówiłaś coś o  o tej kolacji pożegnalnej?
-Tak. Dyrektor zorganizował tę kolację dla Eddiego i jego przyjaciół, czyli dla Was, ponieważ Eddie wyjeżdża do Ameryki. nawet nie ukończy tu szkoły- mówiła Trudy ze smutkiem- To taki dobry i grzeczny chłopak, a do tego taki przystojniak z niego wyrósł.
-Powiedziałbym, że Edison jest przeciwieństwem słowa grzeczny- zakpił Victor.
-Och przestań Victorze. Zdarzało mu się popełniać błędy, ale kto z nas ich nie popełnia. Mam nadzieję, że w tej Ameryce Eddie ułoży sobie życie, znajdzie ukochaną...
-Taak...Kiedy Eddie wyjeżdża?
- W piątek rano- odpowiedziała Trudy
-W ten piątek?!
-Tak-odpowiedział Victor
Dzisiaj jest poniedziałek...
-Wyjeżdża za 4 dni?!- krzyknęłam
-Uspokój się Williamson- powiedział szorstko Victor
-Tak słoneczko- powiedziała Trudy- Eddie Cię nie poinformował? Przecież jesteś jego koleżanką. Powinien powiedzieć Ci takie rzeczy.
-No nic nie wspominał- słowa z trudem przechodziły mi przez gardło. -Pójdę już do siebie. Jestem bardzo zmęczona. Dziękuję za kolację- powiedziałam wstając z krzesła.
-Dobrze Patricio. Dobranoc- powiedziała Trudy.
-Dobranoc- odpowiedziałam.
Będąc już na górze usiadłam do biurka i zaczęłam odrabiać pracę domową.
-Co się ze mną dzieje?- to było zaskakujące, ze ja bez żadnego przymusu odrabiam lekcje. Podczas nieobecności Amber postanowiłam, że poszukam czegoś na temat studniówki. Nie wiedziałam kiedy się odbywa. Chciałam sprawdzić datę, bo nie wiedziałam czy Eddie jeszcze wtedy będzie. Z różowego notatnika Amber dowiedziałam się, że studniówka jest w czwartek w tym tygodniu. Odetchnęłam z ulgą. Tak, więc studniówka miała odbyć się w czwartek. Dzień przed wyjazdem Eddiego.

Hej :* Z 41 opowiadaniem jestem już nieco szybciej. Myślę, że Wam się spodobało. Piszcie komentarze :)
Do zobaczenia :)
P.S 8 komentarzy = następne opowiadanie

piątek, 18 lipca 2014

Opowiadanie 40

  Hej! Jestem z 40 już opowiadaniem i myślę, że tutaj wciąż jesteście. Mam do Was prośbę. W komentarzach napiszcie co mogłoby zdarzyć się w opowiadaniu. Buziaczki :* Przyjemnego czytania :)

                                                              Oczami Eddiego
  W nocy nie zmrużyłem oka. Wstałem leniwie z łóżka, ubrałem się i poszedłem na śniadanie. Patrici nie było. No własnie Patricia... Informacja o moim wyjeździe chyba ją nie za bardzo poruszyła. Wczorajszej nocy wyszła z pokoju bez słowa. Może poczuła ulgę? Ucieszyła się, że prawdopodobnie nie będzie mnie długo? Nie czuje tego samego, co ja?... No własnie tego dziwnego uczucia. Myślisz o normalnej dziewczynie. Normalnej, chociaż na swój własny sposób wyjątkowej. I nagle zatracasz się w swoich własnych, poplątanych myślach. Nie możesz zasnąć, rozpamiętując jej ostatni uśmiech, który posłała ci na pożegnanie. Jej ostatnie słowo skierowane do ciebie, jej ostatnie spojrzenie... Jak nazwać to uczucie? Zauroczenie? Ciągle nad tym rozmyślam.  Na śniadaniu nie było jej dość długo, a ja musiałem iść już do szkoły pogadać z tatą o tym wszystkim.
  Kierując się do gabinetu mojego ojca usłyszałem krzyki. Otworzyłem drzwi.
-Co tu się dzieje?- krzyknąłem zdziwiony i lekko zaskoczony.
Z Sweetem rozmawiała Patricia.
-Naprawdę bardzo mi przykro Patricio- powiedział ze smutkiem, ale i z powagą mój tata- Najlepiej będzie jak już pójdziesz.
Po tych słowach zapanowała cisza. Było słychać jedynie nasze oddechy. Zupełnie nie wiedziałem o co chodzi. Odwrócona plecami do mnie Patricia stała jak słup. Nagle odwróciła się. Po jej policzkach spływały łzy. Wychodząc nawet na mnie nie zerknęła.
-O czym rozmawialiście?-zapytałem zaniepokojony
-O Twoim wyjeździe- odpowiedział
-Nie da się nic zrobić?-spytałem
-Nie synu...- odparł Sweet
Następnie zaczęliśmy rozmawiać o szczegółach dotyczących Ameryki.
                                                              Oczami Patrici
  Po wyjściu z gabinetu otarłam łzy i udałam się do wyjścia.

 Lekcje i tak kończymy dzisiaj o 15, a ostatnią lekcja jest matematyka. Idąc w stronę Anubisa niespodziewanie coś przyciągało mnie do miejsca, gdzie znajdowała się krypta. Poszłam tam tylko z czystej ciekawości. Ustaliliśmy z Sibuną, ze krypta nie kryje już żadnych tajemnic,a nawet jeśli, to w żaden sposób nie możemy ich rozwiązać. Pogoda była okropna! Niebo było zachmurzone i zapowiadało się na ulewę z burzą. Poznałam to po dużej gromadzie przelatujących nade mną ptaków. Dochodząc do krypty chciałam spojrzeć najpierw do środka, czy nie ma tam nic groźnego, ponieważ trzeba przyznać dawno tutaj nie byłam. Chciałam wejść do środka, kiedy to usłyszałam szelest liści. Zesztywniałam. Na dworze było ciemno, chociaż była dopiero 14.30. Usłyszałam grzmot, a z nieba zaczęło powoli padać. Za jednym z drzew ujrzałam postać. Przestraszyłam się. Zaczęło lać, a  grzmoty powtarzały się co kilka sekund. Osoba ta zaczęła się do mnie zbliżać. Chciałam  uciec, ale po prostu nie potrafiłam.
-Uciekaj!- usłyszałam głos
Zaczęłam biec w stronę domu. Deszcz nie przestawał padać, wręcz przeciwnie przybierał na sile. Biegnąc upadłam. Wreszcie trafiłam do domu. Byłam cała przemoknięta, brudna, sparaliżowana strachem. Poszłam na górę. Wzięłam kąpiel, zmyłam makijaż, ubrałam się w suche i czyste ubrania i położyłam się do łóżka. Teraz mogłam myśleć tylko o wyjeździe Eddie'go i tylko o nim.