Przestań- pomyślałam. Przestań płakać i nie myśl już o nim. Daj sobie z nim spokój. Skoro dowiedziałaś się, że on już i tak do ciebie nic nie czuje, to dlaczego ty masz go darzyć jeszcze jakimś uczuciem. To ma być nieodwzajemniona miłość? Nie! Nie zgadzam się. Wstałam, zrobiłam makijaż, ale wyszłam z pokoju w tym co miałam ubrane. Będąc już na dole w holu na zegarze wybiła godzina 19.00. Z kuchni dobiegało wołanie Trudy.
-Kolacja, kolacja!
Jako pierwsza zasiadłam do stołu.
-Smacznego- powiedziała jak zawsze uśmiechnięta Trudy.
-Ehm... Dziękuję- wymamrotałam.
Zabrałam się do jedzenia. Chwilę później do stołu dosiadła się Trudy. Byłam tym zaskoczona. Nigdy z nami nie jadła. Aktualnie stół był pusty i nikogo przy nim nie było, ale to i tak było zaskakujące. Kilka minut później do salonu wszedł Victor i także zasiadł do stołu. Byli już wszyscy z wyjątkiem Niny, Fabiana, Amber, Alfiego, Jeroma, Eddiego...
- Gdzie są wszyscy do diabła?- zapytałam już lekko zdezorientowana.
-Dyrektor Sweet zabrał wszystkich do restauracji. Myślałam, że tym wiesz.- odpowiedziała Trudy
-Nie, nic nie wiem. Do restauracji?
-Tak, na kolację pożegnalną- powiedziała Trudy
-Pożegnalną?
-Tak, pożegnalną. Dlaczego ty tam nie jesteś?- zapytał Victor
-Eee... zwolniłam się z ostatniej lekcji, bo, bo bolała mnie głowa- wymyśliłam
-Ahaa, a już wszystko dobrze?-zapytała zatroskana Trudy.
-Tak, tak. Już dobrze.- odpowiedziałam
-No to wszystko wyjaśnia, ale nikt nie zadzwonił spytać gdzie jesteś.
-Najwyraźniej o mnie zapomnieli...-zamyśliłam się- Ale to nieważne. Trudy mówiłaś coś o o tej kolacji pożegnalnej?
-Tak. Dyrektor zorganizował tę kolację dla Eddiego i jego przyjaciół, czyli dla Was, ponieważ Eddie wyjeżdża do Ameryki. nawet nie ukończy tu szkoły- mówiła Trudy ze smutkiem- To taki dobry i grzeczny chłopak, a do tego taki przystojniak z niego wyrósł.
-Powiedziałbym, że Edison jest przeciwieństwem słowa grzeczny- zakpił Victor.
-Och przestań Victorze. Zdarzało mu się popełniać błędy, ale kto z nas ich nie popełnia. Mam nadzieję, że w tej Ameryce Eddie ułoży sobie życie, znajdzie ukochaną...
-Taak...Kiedy Eddie wyjeżdża?
- W piątek rano- odpowiedziała Trudy
-W ten piątek?!
-Tak-odpowiedział Victor
Dzisiaj jest poniedziałek...
-Wyjeżdża za 4 dni?!- krzyknęłam
-Uspokój się Williamson- powiedział szorstko Victor
-Tak słoneczko- powiedziała Trudy- Eddie Cię nie poinformował? Przecież jesteś jego koleżanką. Powinien powiedzieć Ci takie rzeczy.
-No nic nie wspominał- słowa z trudem przechodziły mi przez gardło. -Pójdę już do siebie. Jestem bardzo zmęczona. Dziękuję za kolację- powiedziałam wstając z krzesła.
-Dobrze Patricio. Dobranoc- powiedziała Trudy.
-Dobranoc- odpowiedziałam.
Będąc już na górze usiadłam do biurka i zaczęłam odrabiać pracę domową.
-Co się ze mną dzieje?- to było zaskakujące, ze ja bez żadnego przymusu odrabiam lekcje. Podczas nieobecności Amber postanowiłam, że poszukam czegoś na temat studniówki. Nie wiedziałam kiedy się odbywa. Chciałam sprawdzić datę, bo nie wiedziałam czy Eddie jeszcze wtedy będzie. Z różowego notatnika Amber dowiedziałam się, że studniówka jest w czwartek w tym tygodniu. Odetchnęłam z ulgą. Tak, więc studniówka miała odbyć się w czwartek. Dzień przed wyjazdem Eddiego.
Hej :* Z 41 opowiadaniem jestem już nieco szybciej. Myślę, że Wam się spodobało. Piszcie komentarze :)
Do zobaczenia :)
P.S 8 komentarzy